Recenzja filmowa: Gorący temat - Reporter-24.pl
Wiadomości
wszystkie

Recenzja filmowa: Gorący temat

Film miał swoją światową premierę  13 grudnia 2019 roku, w polskich kinach pojawił się 17 stycznia 2020 roku

Zobacz też: mediakrytyk.pl

Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie

 

Przed Harveyem Weinsteinem był Roger Ailes, szef Fox News, którego w 2016 roku kilkanaście kobiet oskarżyło o molestowanie seksualne. Podobnie jak niesławny założyciel Miramax, Ailes wykorzystywał swoją pozycję, aby wymusić posłuszeństwo i uległość podlegających mu pracownic. „Gorący temat” stara się przyjrzeć tym wydarzeniom, co nie jest proste, bo większość zainteresowanych podpisało umowę o zachowaniu poufności.

Ofiar było mnóstwo, ale film skupia się przede wszystkim na trzech. Megyn Kelly to gwiazda stacji o ustabilizowanej pozycji, która swego czasu napsuła krwi nawet Donaldowi Trumpowi, kwestionując jego stosunek do kobiet. Gretchen Carlson, prezenterka, która musi znosić seksistowskie docinki na wizji i poza nią oraz Kayla, postać fikcyjna, która reprezentuje tu wszystkie ambitne dziewczyny, zaczynające swoją karierę w stacji.

Wielokrotnie film trafia w dziesiątkę. Przede wszystkim pokazuje, jak szerokie jest pojęcie molestowania seksualnego; to nie tylko czynna napaść za zamkniętymi drzwiami, to także niewybredne komentarze, sugestie i „propozycje nie do odrzucenia”. Jest tu też kilka kapitalnych scen, które dosadnie pokazują, jak wyglądała atmosfera pracy w Fox News, gdzie o kompetencjach często decydowała długość spódnicy.

Mój jedyny problem z tym filmem jest właściwie taki, że jest dobry, a nie rewelacyjny. A przy takiej obsadzie, scenarzyście i temacie, powinien być rewelacyjny. Co kilka scen zatrzymuje się jednak w pół kroku. Możliwe, że jeszcze za mało czasu minęło od przedstawionych wydarzeń. Trochę szwankuje też konstrukcja. Panie wchodzą sobie nawzajem w paradę, podczas gdy ich historie powinny się zazębiać. Tymczasem żadnej z nich nie pozwala się za bardzo wybrzmieć, np. relacji Megyn Kelly z Ailesem, która była specyficzna i skomplikowana, ale scenarzysta jakoś nie chce drążyć tematu. Postać Carlson, od której wszystko się zaczęło, mogłaby być siłą napędową filmu, a traktowana jest raczej instrumentalnie, jako tuba do wygłaszania poprawnych formułek. Bo film nie uniknął pułapki, w jaką wpadają inne filmy „na ważny temat”; w pewnym momencie dostajesz ideologiczną łopatą między oczy.

Film jest miejscami trochę zbyt zachowawczy i dydaktyczny, ale za to bardzo dobrze zagrany i bardzo na czasie. Hollywood reaguje na ruch „metoo” i może wkrótce zacznie też kręcić filmy na ten temat o sobie.

(Ala Cieślewicz)

Reż. Jay Roach

Ocena: 7/10